Tytanowe kasety na laptopy
mogą się okazać jednymi z najtrwalszych przedmiotów, jakie zachowają
się po naszej cywilizacji. Próbując wyjaśnić, czemu służyły, archeolodzy
przyszłości ukują niejedną teorię nt. naszych praktyk religijnych -
sugerują naukowcy.
O rozważaniach na temat tego, co po nas przetrwa, a po czym nie zostanie
ślad, czytamy na stronie "New Scientist".
Gdy w odległej przyszłości ludzie będą starali się dowiedzieć czegoś o
prymitywnej cywilizacji, jaka rozwijała się na Ziemi na początku XXI w.,
głos na pewno zabiorą archeolodzy. Historia biblioteki aleksandryjskiej
pokazuje bowiem, że nawet najlepsze biblioteki, archiwa i muzea mogą
się nie oprzeć sile żywiołów albo zawirowaniom historii.
Czego więc dowiedzą się o nas archeolodzy pracujący za sto tysięcy lat?
Przez tyle czasu mało które przedmioty nie ulegną rozkładowi, nie
zostaną zgniecione, rozkruszone lub poddane recyklingowi. Aby sobie to
lepiej uzmysłowić, wystarczy sięgnąć sto tysięcy lat wstecz i zobaczyć,
co wiemy o dawnych mieszkańcach Ziemi. Mniej więcej wtedy nasi
przodkowie dopiero zaczynali się szykować do ekspansji z Afryki, co
później doprowadziło do zasiedlenia całej Ziemi. Większość tego, co dziś
o nich wiemy, jest wynikiem dedukcji. Poza tym zostały kamienne
narzędzia i garść skamieniałych kości.
Jest mało prawdopodobne, że nasze kości zachowają się lepiej. Nie
wszystkie ulegają bowiem fosylizacji, czyli skamienieniu, procesowi jaki
przeszły choćby kopalne szczątki mamutów lub przodków człowieka. Mimo
że jest nas teraz siedem miliardów, szczątki naprawdę niewielu ludzi
ulegną procesom, które zachowają je na wieki. Najwięksi szczęściarze
(tych będzie naprawdę niewielu) ulegną "błyskawicznej" fosylizacji.
Dochodzi do niej, gdy ludzie lub zwierzęta kończą życie w jaskiniach,
zbiornikach wodnych lub na mokradłach, bogatych w wapń. Kości
mineralizują się wówczas wystarczająco szybko, by zdążyć przed rozkładem
- tłumaczy Kay Behrensmeyer, paleobiolog z US National Museum of
Natural History w Waszyngtonie.
Przyszli poszukiwacze skamieniałości nie będą nas szukać na cmentarzach,
bo zakopane tam ciała zamieniają się w proch w ciągu kilku wieków.
Najbogatszymi złożami ludzkich kości mogą się okazać tereny po
katastrofach, np. miejsca, gdzie opadły popioły wulkaniczne albo gdzie
zgromadziły się osady po tsunami - dodaje Behrensmeyer. Część ciał może
ulec mumifikacji na torfowiskach albo na pustyniach. Jeśli jednak zmieni
się klimat, również i one podzielą los innych, dokonując rozkładu.
Podobnie zniszczeją również inne ważne ślady cywilizacji - nasze domy.
Zmiany klimatu i rosnący poziom wód na świecie mogą zatopić przybrzeżne
miasta, takie jak Nowy Orlean czy Amsterdam. Prawdopodobnie fale
zniszczą części budynków znajdujące się dziś nad ziemią. Muł i osady
zakryją piwnice. Z biegiem tysiącleci "rozpuści" się nawet beton, ale
przyszli archeolodzy dostrzegą regularne, wieloboczne kształty z piasku i
żwiru, sugerujące, że dawniej, w innej formie, wyraźnie czemuś one
służyły. - W całej przyrodzie nie ma niczego podobnego do kształtów i
schematów tworzonych przez człowieka - podkreśla Jan Zalasiewicz, geolog
z brytyjskiego University of Leicester.
Setki lub tysiące lat mogą się za to utrzymać te ślady aktywności
człowieka, które świadczą o naszym wpływie na przyrodę - kopalnie
odkrywkowe albo wielkie tamy, jak np. amerykańska Hoover i chińska
Zapora Trzech Przełomów - ocenia Alexander Rose z Long Now Foundation w
San Francisco (USA). Szansę mają nieliczne budowle takie, jak miejsce
składowania odpadów radioaktywnych Onkalo na fińskiej wyspie Olkiluoto,
które z założenia mają przetrwać wiele wieków.
Są jednak zasoby, które dla archeologów przyszłości będą stanowić
prawdziwą kopalnię skarbów. To śmietniska. Składowiska odpadów, na
których prędzej czy później ląduje większość naszych przedmiotów.
Stanowią niemal idealne miejsce wieloletniego przechowywania. Kiedy uzna
się je za przepełnione, zostają pokryte nieprzemakalną warstwą gliny, a
ich "treść" zostaje dość szybko pozbawiona dopływu tlenu, największego
sprzymierzeńca procesów związanych z rozkładem.
- Można zaryzykować twierdzenie, że te miejsca pozostaną beztlenowe
nawet w geologicznej skali czasu - mówi Morton Barlaz z North Carolina
State University w Raleigh. W takich warunkach nawet część materii
organicznej (naturalne materiały albo drewno) może uniknąć rozkładu,
choć przez tysiące lat stopniowo zamienią się w coś podobnego do torfu
albo węgla - mówi ekspert w dziedzinie składowania odpadów, Jean Bogner z
University of Illinois w Chicago.
Niewiele materiałów przetrwa w dzisiejszej postaci. Szansę miałby
kamień, ale współcześnie nie produkujemy z niego zbyt wiele. Ceramiczne
płytki ścienne albo kubki powinny być niemal wieczne, podobnie jak
ceramika pozostała po dawnych cywilizacjach. Niektóre metale, choćby
żelazo, szybko zje korozja, ale już tytan, nierdzewna stal, złoto i inne
przeleżą dłużej. Jak by nie było, złoto króla Tutenchamona po pięciu
tysiącach lat wciąż wygląda "jak nowe".
- Nie ma powodu, by sądzić, że tak samo nie będzie po stu tysiącach lat -
mówi Rose. Dlatego tytanowe kasety na laptopy, choć ich zawartość dawno
zardzewieje, mogą się okazać najbardziej trwałymi przedmiotami, jakie
zostawi nasza cywilizacja. Niewykluczone, że uczeni przyszłości będą
snuli skomplikowane teorie na temat naszych praktyk religijnych,
próbując jedynie wyjaśnić, czemu służyły puste w środku, płaskie
prostopadłościany z wygrawerowanym na powierzchni nadgryzionym jabłkiem.
Zdaniem naukowców nieważnie jest to, jak bardzo staralibyśmy się
zachować cokolwiek dla przyszłych pokoleń. I tak się nie dowiemy, które
aspekty naszej cywilizacji naprawdę je zainteresują. Dziś na przykład
badania ludzkich początków prowadzone są z inspiracji teorii Darwina,
narzucającej perspektywę nieznaną jeszcze dwa wieki temu. Jeśli
przetrwają eksponaty z naszych muzeów, przyszłym ludziom powiedzą
jedynie, co sami myśleliśmy o sobie. To, co oni pomyślą o nas, jest dziś
jedną wielką niewiadomą. (PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz