środa, 22 sierpnia 2012

Nad Ziemią zaświecą dwa Słońca?

Betelgeza – czerwony gigant o masie 14-15 mas Słońca – kurczy się w szybkim tempie! Według niektórych astronomów może to oznaczać, że jeszcze w tym roku dojdzie do jej eksplozji. W wyniku takiego zdarzenia na naszym niebie zaświeci drugie Słońce.

Betelgeza (Alpha Orionis) jest czerwonym nadolbrzymem, którego możemy podziwiać nocą w gwiazdozbiorze Oriona. Jej nazwa pochodzi od arabskiego „Jad al-Dżauzā”, co oznacza „Rękę olbrzymki”. Obiekt ten jest jedną z najjaśniejszych gwiazd nocnego nieba (9. miejsce w rankingu jasności). W Polsce widoczna jest najlepiej podczas zimowych nocy.

>

Jest to obiekt ogromny, znajdujący się 640 lat świetlnych od Ziemi, o masie ocenianej na 14-15 mas naszego Słońca i około 700 razy większy od niego. Według najnowszych badań średnica tej gwiazdy zbliżona jest do orbity Jowisza w Układzie Słonecznym.

Betelgeza skurczyła się o 15 proc.

Zespół naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley przedstawił wyniki 15-letnich obserwacji Betelgezy. Średnica gwiazdy miała się w tym czasie skurczyć o 15 proc., ale mimo to jej jasność nie zmieniła się.

- Zaobserwowanie takiej zmiany jest bardzo poruszające - powiedział Charles Townes, laureat Nagrody Nobla z fizyki w 1964. - Będziemy prowadzić staranne obserwacje przez następne lata, aby zobaczyć, czy będzie nadal się kurczyć, czy też powróci do swych poprzednich rozmiarów – dodał.

Fakt, że gwiazda na przemian kurczy się i rozszerza, jest częścią znanego dla tego typu obiektów cyklu. Astronomów zaskoczyło jednak to, że obecne kurczenie się nie pasuje do znanego modelu i rodzaju cyklu.

- Nie wiemy, dlaczego gwiazda się kurczy - stwierdził Edward Wishnow z Berkeley. - Chociaż wiemy tak dużo o galaktykach i odległym wszechświecie, nadal jest wiele rzeczy, których nie wiemy o gwiazdach, w tym, co dzieje się z czerwonymi olbrzymami, które kończą swój żywot – podsumował.

Czy wybuchnie już „jutro”…

Czerwone nadolbrzymy żyją krótko, zaledwie od 10 do 100 milionów lat (Słońce ma ponad 4,5 mld lat) i reprezentują jeden z ostatnich stadiów ewolucji gwiazd masywnych, który kończy się ogromnym wybuchem supernowej. W zależności od wielkości gwiazdy, może ona zakończyć swój żywot również w inny sposób - przed eksplozją, może z niej powstać gwiazda neutronowa lub czarna dziura.

Betelgeza przez ostatnie 10 tysięcy lat utraciła masę równą masie naszego Słońca. Brad Carter, fizyk z uniwersytetu w Southern Queensland w Australii uważa, że Betelgeza traci „paliwo” i że niewątpliwie zbliża się do kresu swojego istnienia. A tym samym niemal pewne jest wystąpienie wybuchu supernowej.

Astronomowie z hawajskiego obserwatorium Mauna Kea poinformowali, że w ciągu ostatnich szesnastu lat gwiazda utraciła kulisty kształt i szybko spłaszcza się na biegunach. Ich zdaniem ma to świadczyć o tym, że lada chwila nastąpi jej wybuch.


… czy za kilka tysięcy lat?

W roku 1980 zostały znalezione chińskie obserwacje astronomiczne z I w. p.n.e. z których wynika, że wówczas Betelgeza miała biały lub żółty kolor. Ale już w roku 150 n.e. Ptomeleusz opisuje ją jako gwiazdę czerwoną. Oznacza to, jak sugerują niektórzy naukowcy, że to właśnie w tym okresie Betelgeza mogła stać się czerwonym olbrzymem. Jeśli zatem ta teoria byłaby prawdziwa, to Alpha Orionis nie eksploduje w najbliższym czasie.

Współczesna astrofizyka nie jest w stanie przewidzieć żadnego wybuchu supernowej z dokładnością lepszą niż około 100 tysięcy lat. Jeśli jednak hawajscy astronomowie mają rację i już niedługo nastąpi eksplozja, to czy Ziemi grozi katastrofa?

Co się stanie, jeśli jednak wybuchnie?

Niektórzy naukowcy uważają, że w odległej przeszłości wybuchy supernowych (obok asteroid) mogły być odpowiedzialne za wielkie okresy wymierania na Ziemi. Jednak jak dotąd nie udało się zdobyć dowodów na potwierdzenie tej hipotezy.

Nie każdy wybuch supernowej stwarza zagrożenie dla życia na Ziemi. Takie warunki spełnia jedynie „supernowa typu II”, a właśnie taka będzie Betelgeza. Poza tym znaczenie ma również odległość gwiazdy od naszej planety oraz to, w którą stronę skierowana jest oś obrotu wybuchającego obiektu. Promieniowanie gamma powstające podczas wybuchu supernowej emitowane jest wzdłuż osi obrotu gwiazdy. Jeśli w momencie eksplozji byłaby ona skierowana ku naszej planecie, to skończyłoby się to tym, że ludzie i zwierzęta otrzymaliby jednorazową dawkę promieniowania gamma równą od 1 do 3 Siwertów.

Już po przekroczeniu dawki 1 Siwerta, u człowieka wystąpiłby ostry zespół popromienny, który skończyłby się powolną i bolesną śmiercią. Natomiast astronauci na orbicie ziemskiej zginęliby natychmiast. Ponadto wystąpiłyby bardzo silne burze magnetyczne (powodujące brak komunikacji, pożary sieci elektrycznych oraz ropo- i gazociągów), nastąpiłoby zniszczenie warstwy ozonowej wokół Ziemi oraz zatrucie atmosfery na skutek połączenia się tlenu z azotem. Dodatkowo brak ozonu spotęgowałby efekt cieplarniany, a organizmy na Ziemi nie byłyby chronione przed promieniowaniem ultrafioletowym. Inaczej mówiąc, byłaby to katastrofa, która zniszczyłaby życie na Ziemi. Być może przeżyłyby tylko jakieś organizmy w morzach i oceanach.

Ziemi nic nie zagraża?

Ponieważ oś obrotu Betelgezy nie jest skierowana w stronę Ziemi, a dodatkowo gwiazda ta znajduje się ponad 100 lat świetlnych od Ziemi, eksperci dementują pogłoski o zagrożeniu dla naszej planety. Eksplozja – o ile do niej dojdzie – nie będzie w żadnym stopniu odczuwalna na Ziemi. Nie będzie żadnego zderzenia ani wyrzutu meteorów. Jedyne, czego możemy się spodziewać, to tego, że na niebie pojawi się drugie Słońce i przez kilka dni lub nawet tygodni nie będzie nocy. Niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że eksplozja przyniesie Ziemi korzyści, ponieważ do atmosfery naszej planety może dotrzeć drobny pył, złożony z ważnych dla naszego przetrwania pierwiastków.

Andrzej Odrzywołek z Instytut Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego szacuje prawdopodobieństwo wybuchu Betelgezy w tym stuleciu na mniej niż 0,25 proc.. Ocenia, że sam wybuch byłby spektakularnym zjawiskiem, ale praktycznie nieszkodliwym dla nas.




Wybuch supernowych dobry czy zły?

Mimo że wybuchy supernowych mogą prowadzić do zniszczenia organizmów żywych - i być może kilka razy niemal wysterylizowały życie na Ziemi – mają również pozytywny wpływ na naszą planetę. Takie eksplozje odpowiadają za rozprzestrzenianie się w kosmosie wszystkich pierwiastków cięższych od tlenu oraz są jedynym źródłem pierwiastków cięższych od żelaza. Cały wapń w naszych kościach czy żelazo w hemoglobinie zostało wyrzucone w przestrzeń miliardy lat temu, właśnie podczas wybuchu supernowych. Ponadto eksplozje te zasiliły przestrzeń międzygwiezdną w ciężkie pierwiastki, wzbogacając w ten sposób obłoki materii, które były miejscem formowania się nowych gwiazd. Wybuchy te wpłynęły również na skład chemiczny mgławicy słonecznej, z której 4,5 miliarda lat temu powstał Układ Słoneczny i ostatecznie przyczyniły się do powstania na Ziemi życia w takiej postaci, jaką obecnie znamy.

W naszej historii było kilka eksplozji supernowych, które wcale nie skończyły się dla nas źle. Np. w roku 1006 dostrzeżono niezwykle jasną supernową w Wilku, widoczną w dzień. Obserwacje były prowadzone w Egipcie, Iraku, Włoszech, Szwajcarii, Chinach, Japonii oraz prawdopodobnie Francji i Syrii. W roku 1572 Tychon Brahe zaobserwował supernową w Kasjopei. Po raz pierwszy użył określenia „nova”. W roku 1604 Johannes Kepler zaobserwował supernową w Wężowniku (Droga Mleczna). Posłużyła ona Galileuszowi jako dowód przeciwko panującemu ówcześnie przekonaniu, że niebo nigdy się nie zmienia. Z kolei w roku 1987 dostrzeżono supernową Wielkim Obłoku Magellana. Była to pierwsza okazja do obserwacyjnego zweryfikowania współczesnych teorii pochodzenia supernowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz